Sambucus kids – recenzja po dwóch miesiącach stosowania

Ferie już za nami. Zarówno Młoda jak i Mała wróciły do swoich obowiązków – czytaj…do szkoły i przedszkola. Ja mam w końcu możliwość, aby w ciszy popracować, a One, by bawić się i uczyć. W grudniu wraz z prezentami ze spotkania blogerskiego w Rybniku otrzymałam też preparat wzmacniający dla dzieci. O tym, czy i jak się sprawdził, opowiem Wam dzisiaj…

Nic nie zastąpi ruchu…

na świeżym powietrzu. I racjonalnego, pełnego witamin, warzyw i owoców pożywienia. O ile dorosły człowiek jakoś nie ma problemu, o tyle dzieci z niewiadomych przyczyn mają pewne opory przed wszystkim co pochodzi od Matki Natury. Moje Baby podzieliły się – jedna lubi tylko niektóre owoce, druga, tylko niektóre warzywa. Punktem stycznym jest banan, kalafior, jabłko i mandarynka. Chociażbym chciała więc postawić na zdrowe sałatki czy inne przekąski – jestem spalona już na starcie. Muszę poczekać, aż dorosną do tego, żeby samemu chcieć jeść pozostałe warzywa i owoce.

Maluch w przedszkolu…

to jeden chodzący katarek. Tak średnio od października do maja. To ponoć w wieku przedszkolnym dziecko oswaja wszystkie te wirusy i dzielnie z nimi walczy nabierając odporności. Chociaż inni naukowcy twierdzą, że dziecko pełną odporność ma dopiero kończąc 7 lat. Nie mi to osądzać. Jednak widzę, że moja pierwszoklasistka o wiele lepiej radzi sobie z infekcjami niż Mała. Choć, z tą ostatnią i tak jest lepiej niż myślałam.

Katar= zapalenie oskrzeli…

taki schemat przechodziłam z Młodą. Mała ma na tyle silny organizm, że na szczęście zaczyna i kończy się na katarze. Ostatni antybiotyk miała rok temu. Myślę, że to również zasługa witamin, które jej podaję codziennie. Spokojnie, ustaliłam to z pediatrą. Bo gdy na grudniowym spotkaniu blogerek w Rybniku (zobacz: #blogerkipogodzinach – relacja ze spotkania), otrzymałam Sambucus kids – stwierdziłam, że przed podaniem go moim dzieciom, skonsultuję to z lekarzem. Gdy ta dała mi zielone światło, z czystym sumieniem podawałam go zarówno im jak i mnie samej.

Sambucus kids

to syrop dla dzieci powyżej 3 roku życia. Ma za zadanie wzmocnić funkcjonowanie systemu immunologicznego oraz skracać czas przebytych infekcji. Czarny bez i witamina C pomaga w prawidłowym funkcjonowaniu układu odpornościowego, wzmacnia naczynia krwionośne i przyczynia się do prawidłowego metabolizmu energetycznego. A nam pomógł przejść przez większe i mniejsze infekcje.

sammucus kids

Jeżeli mam być szczera w kwestii Sambucus kids…

to smak tego syropu nie jest tym, co moje kubki smakowe lubią najbardziej. Zresztą, Dziewczyny też się krzywiły pijąc go co rano. Jednak, zauważyłam, że faktycznie, przy regularnym stosowaniu wpływa bardzo dobrze na układ odpornościowy. Jestem bardzo mile zaskoczona jego działaniem. Sambucus kids pojawił się u nas w bardzo dobrym czasie – gdy robiło się zimno, a wirusy zaczynały zbierać swoje żniwo. Wierzę, że przyczynił się do ochrony przed większymi infekcjami i grypą.

13 Replies to “Sambucus kids – recenzja po dwóch miesiącach stosowania”

  1. Od dłuższego czasu codziennie połykam jedną tabletkę pewnej witaminy C, której nie kupi się w aptece. i od tego czasu nie choruję. Za to mój mąż cierpi na kaszel prawie od świąt i testuje różne syropy i tabletki do ssania.
    Pozdrawiam.

  2. Widze, ze to zwykly syrop z czarnego bzu z kwasem cytrynowym, zamiast cukru ma syrop z agawy. Mozna samemu sobie zrobic latem, pewnie nawet zdrowszy bo z prawdziwa cytryna a nie z chemicznym odpowiednikiem. I wcale nie jest tylko dla dzieci, kazdy moze sobie pic codziennie po lyzce.
    Swoja droga to ciekawe jak te naturalne wyroby potrafia byc drogie. Dlatego wole robic sama, przynajmniej wiem co jem.

  3. Produkt na pewno wart uwagi, nie mam jeszcze swoich maluszków , aby móc go przetestować 🙂

    cieplutko pozdrawiam

  4. Jak dobrze wpływa, to zatkać kubki smakowe i jazda. 😉
    Ja łykam Biomarine i potem odbija mi się przetwórnią rybną (przepraszam wszystkich wrażliwych!!!!). Ale łykam twardo, bo działa.

  5. Ja na szczęście mogę się pochwalić bardzo dobrą odpornością- nie choruje (ostatnie przeziębienie ,które mnie dopadło było w sierpniu 2019 roku – i oby tak zostało 😊)
    Dobrze że syropek zadziałał – podobno „gorzki lek najlepiej leczy „😉
    Pozdrawiam
    Lili

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.