Historia pewnego zdjęcia – emocjonalny flow

Każdy z nas ma w sobie taki wentyl bezpieczeństwa. Gdy coś nas przerasta, musimy niejako zrzucić to z siebie. Ten ciężar czasem wkładamy sobie sami, częściej jednak jesteśmy nim obarczeni przez innych. Potężne ładunki emocjonalne to nie jest coś, co nasz organizm lubi najbardziej. I dzisiaj w historii pewnego zdjęcia trochę o moich sposobach na odstresowanie.

Biegam, latam…

pełen serwis. Nic tak bowiem nie przegania mi złych myśli z głowy, jak właśnie aktywność fizyczna. Ćwiczenia, joga czy pływanie – uwielbiam. Staram sobie tak ułożyć plan tygodnia, aby wpleść przynajmniej 4 razy w tygodniu jedną z aktywności. No i bieganie- po 10 km człowiek zupełnie zapomina o czarnych myślach i pozostaje sam ze sobą, ze swoim oddechem, z kopem endorfin, które sprawiają, że się (prawie) lata. A po 15 km, choć wykończona fizycznie, czuję się jak nowo narodzona.

Czytam…

romansidła i obyczajówki. TAK! Ja, która w normalnych okolicznościach prycham na tego typu książki, w stresujących czy przytłaczających emocjonalnie momentach sięgam właśnie po taką literaturę. Nie to, że jest jakaś gorsza czy coś. W normalnym stanie ducha po prostu takie opowieści mnie nie bawią. Lecz bywają momenty, że i ja potrzebuję takiej obyczajowo-romantycznej papki. Gdzie nie muszę analizować, czytać z maksymalną uwagą czy też zastanawiać się nad kolejnym krokiem głównego bohatera. I chociaż to książki, których fabułę zapomnę z chwilą jej skończenia, to jednak czasem są mi potrzebne.

Sprzątam…

bo kiedy emocjonalnie mam za dużo, gdy muszę coś wewnętrznie przetrawić, ciało samo rwie się do odkurzania, prania i prasowania. Tak jakbym koniecznie musiała czymś zająć ręce, aby nie zwariować. Jak już wszystko posprzątam, to potem jeszcze piekę – od babeczek przez ciasteczka a na ciastach kończąc. Ten kto mnie dobrze zna wie, że jeżeli są u mnie domowe wypieki bez okazji, to wiedz, że coś się dzieje;]

I spytacie, jak ma się do tego wszystkiego poniższe zdjęcie? Otóż ono również powstało z czystej chęci oderwania się od przygnębiających myśli. A te, jak wiadomo, mogą zatruć nawet najlepiej zapowiadający się dzień. Dlatego też, czym prędzej należy się z nimi rozprawić. W tym przypadku, jedynym słusznym sposobem, czyli…aparatem fotograficznym;] Ziomalko z Legionowa – dziękuję za podesłanie mi zdjęcia i zainspirowanie mnie do napisania tego tekstu!

kawa mlynek ziarna

(fot. Ela Ogrodzka, więcej inspirujących zdjęć możecie znaleźć na Ogrodzka Studio Art fotoosa)

I jeszcze pytanie do Was – u mnie to bieganie, sprzątanie i czytanie. A jakie są Wasze sposoby na zrzucenie z siebie negatywnych myśli, całego tego emocjonalnego bagażu, który czy tego chcemy czy nie, często jest na naszych barkach?

 

20 Replies to “Historia pewnego zdjęcia – emocjonalny flow”

  1. Joga, spacery, książki i medytacja, której jeszcze cały czas się uczę, ale i tak widzę niesamowite postępy 🙂

  2. U mnie wysiłek fizyczny działa, ale cieżko mi się do niego zmobilizować, więc raczej w ten sposób sobie nie poprawiam. Lubie też wyjśc do sklepów, na zakupy czy na kawkę z kimś.
    Film czy serial też pomaga 🙂

  3. U mnie króluje dokładnie ten sam pakiet: bieganie, sprzątanie, czytanie. Niekiedy odkrywam, że jestem zestresowana, jak bezwiednie zaczynam sprzątać 😉
    No i czasem piszę, żeby odgonić stres. Ale to już nie zawsze, zależy od tego w jakim stopniu dany problem zaprząta mi myśli.

  4. Mój sposób na odreagowanie? Pasja blogowania, rozmowę z bliskimi bądź ćwiczenia! Tylko takim sposobem nabieram potrzebnej świeżości i resetu 🙂
    Pozdrawiam serdecznie!

  5. U mnie na stres, smutek, wkurw, czy samotność (chociaż nie tylko, bo i na dużo przyjemniejsze stany ducha też) podobnie jak u Ciebie – czytanie, a poza tym słuchanie muzyki (która niezależnie od okoliczności zawsze mi gdzieś tam towarzyszy), kąpiel, albo dłuższy spacer.

    Jednak zdecydowanie najlepszą kontrą na stres, złość albo smutek od dwóch lat jest po prostu BUDDY <3 On zawsze, ale to ZAWSZE wie, kiedy ja czy Rodzice jesteśmy chorzy lub przygnębieni. I wtedy sam z siebie przychodzi do nas, łasi się, przesiaduje po kilka godzin bez przerwy nieraz. Najlepszy antydepresant <3

  6. Z tym sprzątaniem mam tak samo. Jeśli chata na błysk to tak, jak z twoimi wypiekami – coś jest na rzeczy. Nie jestem w stanie zmusić się do romansidła, że o pierwszym sposobie w ogóle nie wspomnę 😀

  7. Sport ani sprzątanie mi nie pomaga- bo wtedy też myślę intensywnie ale rozmowa z przyjaciółką potrafi na dobre odwrócić uwagę od rzeczy które mnie dręczą i znaleźć rozwiązanie 😉

  8. A już myślałam, że tylko ja mam syndrom „masz zły humor? Posprzątaj sobie!” 🙂 . Zawsze jak jest mi źle, od razu zabieram się za gruntowne porządki w domu. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło 🙂

  9. Ja najbardziej lubię robić na drutach wtedy się uspokajam, zapominam o nerwach i skupiam się na „oczkach”. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.