Noc kiedy umarła Jenny Blackhurst

O tej książce czytałam na niejdnym blogu książkowym. Że świetny thriller, że napięta i cudownie skonstruowana akcja, że intryga jakich mało. I że wciąga od pierwszej strony. Gdy sama w końcu, zachęcona tymi recenzjami sięgnęłam po tą opowieść zastanawiałam się, czy mówimy o tej samej książce. Bo moje odczucia były odrobinę inne. Dlaczego? Już opowiadam…

Wciągająca fabuła wygląda mniej więcej tak…

na wysokim klifie, gdzieś w Anglii stoi kobieta w sukni ślubnej. Welon powiewa na wietrze, a ona wpatruje się w dal. Po chwili robi coś, co obserwująca ją z oddali dwójka spacerowiczów ogląda ze ściśniętym sercem. Panna młoda bowiem skacze, wprost w spienione fale i wystające groźnie skały. Nikt nie znajduje ciała tej kobiety. Osoby, która postanowiła popełnić samobójstwo w dzień najpiękniejszego (z definicji) dnia w jej życiu. Dniu ślubu.

Panna młoda to Evie Bradley. Bardzo atrakcyjna młoda kobieta, która, choć przeszłość miała lekko zwariowaną, chce się teraz ustatkować u boku Richarda. Mniej więcej w okolicach studiów, Eva poznała Rebbecę. Stają się nierozłączne. Razem kończą studia, choć na innych kierunkach, a potem Rebbeca już nie wyobraża sobie świata bez Evy. Nawet, gdy w grę wchodzi miłość, Becca poświęca ją dla przyjaźni z Evą.

Jak mnie Rebbeca irytowała. I to od pierwszego rozdziału, ba, pierwszej strony! A kiedy bohaterowie książki denerwują, książka nie może się spodobać. No chyba, że jest świetnie napisana a intryga tak skonstruowana, że bohaterowie przestają być ważni, najważniejsze bowiem staje się rozwiązanie zagadki. Jednak tu tego zabrakło.

Noc kiedy umarła Jenny Blackhurst….gdzie intryga?

Czytaliście kiedyś kryminały Agathy Christie? Albo coś Nesbo? Bądź też Intrigo Håkan Nesser? Tam sposób narracji, choć tak odmienny od siebie, prowadzi do jednej konkluzji – pierwszorzędnie skonstruowana historia, gdzie czytelnik strona za stroną, krok po kroku odkrywa elementy układanki, które składają się na całą historię. To jest jak otwieranie matrioszki – krok po kroku, do celu…

A w przypadku Noc kiedy umarła Jenny Blackhurst początek (mimo denerwującej bohaterki), jest całkiem przyzwoity, a potem…potem jest tylko gorzej. Tak, jakby autorka nie do końca wiedziała w którą stronę pokierować akcją, aby jej finał był nie tylko z wielkim WOW, ale i nie trącił banalnością. I wyszło średnio – a trzymana w napięciu akcja, gdzieś w połowie książki zwyczajnie „siada”.

Moja ocena 5/10

Gdyby Noc kiedy umarła Jenny Blackhurst był debiutem, to zapewne inaczej podchodziłabym do oceny tego thrillera. Jednak Jenny Blackhurst ma za sobą bardzo wysoko oceniane książki, cenione w booksferze. I mimo tego, że czytało się szybko i jakoś tak niezobowiązująco, to jednak należę do tego grona czytelników, którzy tej książki raczej polecać nie będą. Zabrakło naprawdę dobrego finału, pomysłu na zakończenie całej tej opowieści. A bez tego, nawet najwyżej oceniany thriller zginie w morzu sobie podobnych. Nijakich.

(źródło grafiki)

17 Replies to “Noc kiedy umarła Jenny Blackhurst”

  1. Szkoda, że nie czujesz się usatysfakcjonowana lekturą Ja książkę również czytałam tę książkę i mnie się podobała. 😊

  2. Uuu ,przyznam że hasło thriller działa na mnie jak magnes ,a tu widzę że bym się rozczarowała…
    Dzięki za ostrzeżenie 😃
    Pozdrawiam
    Lili

  3. Nie czytałam ale coś w tym jest, że na blogach starają się pisać pozytywnie, szczególnie jeśli dostali darmowy egzemplarz książki. Też miałam już nie raz taką sytuację, że taka książka chwalona itd., a później okazało się, że to książka przeciętna lub może być… z tym, że to zawsze dotyczyło książek 260 stronowych tak do 300 więc jeszcze nie zaboli jak się przeczyta, bo to trzy godziny. Natomiast teraz czytam książkę która ma 1150 stron i jakby była słaba to bym chyba oszalała 😛

  4. Ja to jednak jestem niedorozwinięta. Czytam dziesięć razy tytuł: Noc kiedy umarła Jenny Blackhurst. Szukam autorki i nie widzę, już miałam pytać w komentarzu, ale za jedenastym razem skumałam, że Jenny Blackhurst nie jest częścią tytułu, i że to nie ona umarła… Jessssu.

    1. Hmmmmm to znak dla mnie, że jednak nie piszę czytelnie. Celna uwaga, będę zatem pisać tytuły książek w cudzysłowie. Swoją drogą, otwierasz mi oczy na wiele rzeczy których zapewne bym nie wychwyciła – chociażby nawet te „maseczki z gazety” ;)))))

  5. Czytałam i jestem zachwycona tą książką 🙂 Pewnie mamy inny gust, choć ja zawsze byłam trochę 'inna’, to może przez ten ewenement 🙂 pozdrawiam ciepło 🙂

  6. Czytałam „Czarownice nie płoną” tej autorki i było nawet wciągające ale nie zachęciłaś mnie do lektury tej książki 😀 Wolę klasyczne kryminały 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.