Uni Touch SoWhat?!! „I have dry skin” maska w płachcie – recenzja

Świat kosmetyczny podzielił się na dwa obozy – jeden, który maski w płachcie uwielbia i drugi, który za nimi nie przepada. Należę do tego pierwszego – bo cenię sobie wygodę i bezproblemowość. Jednak jak ze wszystkim, zdarzają się lepsze i gorsze. Gdy w moje kosmetyczne łapki wpadła „sfrustrowana” maseczka od Uni Touch SoWhat ?!! „I have dry skin”, byłam zaciekawiona. Jak wyszło? Już opowiadam…

O tym, dlaczego lubię maski w płachcie…

pisałam już niejednokrotnie. Ja po prostu jestem wygodna. Nie lubię się „babrać”  w samodzielnie robione maseczki. Wyjątek stanowią glinki, ale właśnie przez to, że muszę je rozrabiać samodzielnie i potem zmywać…korzystam z nich coraz rzadziej. Owszem, są jeszcze maseczki typu peel-off, jednak ich ściąganie może być nieco bolesne, a z pewnością problematyczne. Maski takie jak Uni Touch SoWhat?!! w płachcie, są idealne dla takiego kosmetycznego lenia jak ja.

A z maskami w płachcie tego problemu po prostu nie ma. Otwieram opakowanie, nakładam maseczkę na twarz, biorę książkę do ręki i po 20 minutach po ściągnięciu płachty, wklepuję esencję. Mam też wrażenie, że to absolutne „must have” w koreańskiej pielęgnacji. (zobacz: Sekrety urody koreanek) No chyba, że trafi się na maskę bubel. Jak się sprawdziła Uni Touch SoWhat?!! „I have dry skin” ?

Świetnie.

Zacznę jednak od początku. Maseczka jest zamknięta w wygodnym, miłym dla oka opakowaniu. W środku znajdujemy mocno nasączoną, delikatną tkaninę, która po zdjęciu folii ochronnej dobrze leży na twarzy. Producent obiecuje, że…

Nawilżanie jest kluczem do utrzymania zdrowej i elastycznej skóry. Aby zapewnić Ci idealną formułę nawilżenia Maska So What?!! zawiera hialuronian sodu, wodę morską oraz ceramidy zwiększające nawodnienie. Zapobiega przesuszeniu wywołanemu przez czynniki zewnętrzne takie jak promieniowanie UV czy klimatyzowane pomieszczenia. 

A ja mu przybijam piątkę. Na pierwszy rzut oka wydaje się łagodna w działaniu. Brak jakiegokolwiek szczypania czy innych podrażnień oceniam na plus dla niej. Jednak nie dajmy się zwieść. Użyłam jej wieczorem, przed snem.

Niestety Mała się rozchorowała, więc kilka razy w nocy wstawałam, ogólnie kompletnie się nie wyspałam. Gdy rano zobaczyłam siebie w lustrze, spodziewałam się podkrążonych oczu i zmęczonej twarzy. A tu niespodzianka. Skóra gładka, nawilżona, miękka w dotyku i jakaś taka…wypoczęta! Poranna pielęgnacja ograniczyła się więc tylko do umycia twarzy i nałożenia lekkiego kremu. Przyznaję, byłam bardzo zaskoczona działaniem.

Tak to działało na mojej skórze,  34-latki

Jednak nawilżanie to podstawa bez względu na wiek. Postanowiłam więc sprawdzić, jak ta maska sprawdzi się na skórze dojrzałej. Podrzuciłam jedną maseczkę mojej Ulubionej Teściowej. Na drugi dzień dzwoni do mnie i mówi Aga… jaką ja mam fajną, miękką skórę! Taka rozjaśniona i w ogóle nie mogę przestać jej dotykać! Ja chcę więcej! Gdzie to można kupić?  Uni Touch SoWhat?!! I have dry skin można nabyć w perfumeriach Sephora, lub bezpośrednio na stronie unitouch.pl

Uni Touch SoWhat?!! I have dry skin polecam Wam z czystym sumieniem, bo jak widzicie, sprawdziła się doskonale zarówno na skórze 34 latki jak i tej nieco po 60-tce. W obu przypadkach świetnie nawilżyła skórę, pozostawiając ją promienną i zadbaną. Czego chcieć więcej?!

18 Replies to “Uni Touch SoWhat?!! „I have dry skin” maska w płachcie – recenzja”

  1. Maseczki bardzo lubię, praktycznie wszystkie, jak widzę jakąś to trudno mi się oprzeć i ląduje w koszyku . A chyba najbardziej lubię te w tubach, do wielorazowego użytku. Ponieważ uważam, że tylko cykliczne stosowanie jakiegokolwiek preparatu daje efekty 🙂
    Pozdrawiam serdecznie, Agness:)

  2. Lubię maseczki, dawno nie miałam takiej w płachcie. Tak ją opisałaś, że się skuszę. Idę jutro na zakupy, to jej poszukam. hihi Relaks musi być. 🙂 Pozdrawiam cieplutko, pięknego wtorkowego dnia. <3

  3. Ja co prawda fanką masek w płacie nie jestem, ale lubię je używać w pracy – moje klientki też lubią taką formę więc często sama tworzę esencję i mocze w niej czysty płat- jednak te maseczki fajnie się u mnie spisały i chętnie jeszcze kiedyś do nich wrócę. A więcej o moich doświadczeniach z nimi będzie w przyszłym tygodniu na bogu 😉

  4. Dry skin mi się kojarzy jednoznacznie, ze scena z mojego ulubionego serialu. Facetowi kompletnie odbija, więc dziewczyna mówi do niego „Może byś się skonsultował z lekarzem?” A on taki oburzony „Ale z jakiego powodu?”, a ona na to „No nie wiem, suchej skóry?” 😀 😀 😀

  5. Ja również uwielbiam maski w płachcie właśnie za tą ich bezproblemowość używania oraz efekty działania. O masce wcześniej nie słyszałam ale zapowiada się naprawdę ciekawie.

  6. Kilka lat temu przywiozłam sobie maseczki w płachcie z Korei. Nigdy wcześniej takich nie stosowałam, bo nawet pojęcia nie miałam, że takie istnieją, Sceptycznie więc podchodziłam do tego wynalazku. Okazało się, że maseczki tkaninowe są zdecydowanie wygodniejsze w użyciu, są bardziej higieniczne (nie brudzą włosów, rąk czy ubrania) i świetnie nawilżają:)

  7. Kocham maseczki w płachcie zatem….. ta faktycznie musi miec w sobie coś skoro i Twoja skóra i skóra 60-latki czuje róznice po zastosowaniu 🙂 Czad- muszę ja koniecznei wypróbować 🙂

  8. skoro TY Agnieszko polecasz i jeszcze Teściowa ma piękną skórę po maseczce to nic tylko udać się do drogerii i kupić lub przez internet
    ciekawie napisałaś i fajnie wyglądasz w maseczce

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.