Who made my clothes czyli…Fashion Revolution

24 kwietnia 2013 roku w Bangladeszu zawaliła się fabryka Rana Plaza. Szyto w niej ubrania min. Dla Reserved, Mohito czy House. Zginęło wtedy 1127 pracowników. Ten prawdziwy ludzki dramat stał się początkiem nowego ruchu Fashion Rwvolution. Za cel postawił sobie zmianę przedstawicieli branży odzieżowej- zmuszenie do bardziej odpowiedzialnych działań. Tylko czy w zderzeniu z prawdziwym rynkiem mody może coś osiągnąć?

modaitrendy

Co wydarzyło się w Szabharze?

Zawalił się ośmiokondygnacyjny wieżowiec, w którym mieściło się kilka fabryk odzieży, banki i sklepy. Większość ofiar to kobiety pracujące tam jako szwaczki. Architekt który projektował budynek zakładał jedynie 5 pięter lecz…dobudowano jeszcze trzy. To i nie przewidziane tam ciężkie maszyny tekstylne sprawiły, że budynek runął. Była to największa katastrofa budowlana pod względem ofiar śmiertelnych w czasach współczesnych.

(źródło)

Who made my clothes?

Ta ogromna tragedia była niczym iskra, która zapaliła cały modowy świat. Zaczęto się zastanawiać, kto a przede wszystkim w jakich warunkach produkuje ubrania jakie możemy kupić w popularnych sieciówkach czy drogich ekskluzywnych sklepach. Jak się zapewne domyślacie, bluzka która w butiku kosztuje tysiące, była wytwarzana najmniejszym kosztem a oszczędzano głównie na sile roboczej. I nagle świat zaczął krzyczeć…sprawdzam! Pochodzenie ubrań, gdzie i w jakich warunkach zostały wytworzone, jakie wynagrodzenie otrzymały szwaczki. Powstał również ruch Fashion Revolution, który z ogromną uwagą śledzi poczynania największych modowych marek. I reaguje, głównie medialnie, aby nie doszło do tragedii takiej jak w Szabharze.

Konsumenci mają (chwilową) moc…

Bo to pod głównie pod ich naciskiem 31 światowych marek odzieżowych zobowiązało się do podpisania i wdrażania porozumienia mającego na celu zwiększenie bezpieczeństwa fabryk w Bangladeszu a także ochronę przeciwpożarową, nadzorowanie napraw, remontów i przyjmowanie niezależnych inspekcji. Brzmi całkiem nieźle. Jednak…mam wrażenie, że to tylko czcze gadanie…

Generalnie jestem optymistką…

Jednak gdy czytam o takich akcjach mających ogromne ideały w tle, zastanawiam się kto i ile na tym zarobi. Cudownie, że wielki dramat został przekuty na szczytną inicjatywę. Fajnie, że ktoś w końcu zwrócił uwagę na to w jak koszmarnych warunkach powstaje większość ubrań produkowanych w Bangladeszu. I dobrze, że mówi się o tym głośno. Lecz trudno mi uwierzyć, że wielkie koncerny modowe ot tak zmniejszą zyski w imię światłych idei i dbania o szwaczki w jakimś dalekim kraju. Początek tych zmian musi wyjść od nas, konsumentów, którzy robią zakupy.  I dlatego chociażby warto się zastanowić przy najbliższych modowych szaleństwach, gdzie zostały zrobione ubrania które wpadły nam w oko…

28 Replies to “Who made my clothes czyli…Fashion Revolution”

  1. Nie słyszałam o tym.
    Firmy tylko dają klientom to, czego oni oczekują – taniznę. A ile z nas sprawdza z czego jest zrobiona sukienka czy sweter? Gdy dziewczyny przyjeżdżają na wyspy to sobie prawie nogi łamią pędząc do Primarka/Penneysa. A przecież to tandeta, głównie z poliestru, który w przypadku pożaru stapia się z ciałem. I kto się tak naprawdę nad tym zastanawia? Pewnie tyle samo osób, ile myśli o fabrykach w Bangladeszu.

  2. To tak samo właśnie z butami nike itp produkcja za grosze, a tu trzeba zapłacić spore sumy eh no chciałabym w to wierzyć, żeby zapewniają tam ludziom lepszą pracę i godziwe warunki…<3

  3. I dlatego dla mnie metka, marka nie grają roli. Mam świadomość,że każą nam płacić za logo na metce rozpowszechniane w reklamie. Jakość takiego ubezpieczenia nie różni się zbytnio, a czasem jest gorzej odszyte niż to bez marki. Nie wiem,jak ubrania od topowych projektantów,ale te z modnych sieciowek bywają kiepskie. W dodatku zarobek kosztem ludzi. Nie powiem, też coś czasem kupię, bo tego się nie da uniknąć. Warto o problemie rozmawiać i dążyć do zmiany.

  4. Wydarzyła się ogromna tragedia, której nie sposób zapomnieć, a jednak my jako konsumenci ciągle korzystamy z niskich cen, jakie możemy zapłacić za odzież w najpopularniejszych sieciówkach. Specjalnie dedykowane, lepsze jakościowo i co za tym linie mają sprawiać tylko pozorne wrażenie, że popularne sieciówki wyciągnęły jakiekolwiek wnioski z tego, co się stało… Ja również jestem optymistką, niestety temat jest mi na tyle bliski, że zapoznałam się ze zbyt wieloma dokumentami na ten temat, by wierzyć, że coś się zmieniło. Mam jednak nadzieję, że za następnych kilka lat będziemy o kolejny krok do przodu, bo na szczęście w tym wszystkim świadomość konsumencka ciągle wzrasta 🙂

    Pozdrowienia!

  5. Czasami także mam wątpliwości czy takie akcje wielkich koncernów nie są po prostu dobrym pr marek. Fajnie, że jedna z sieciówek wypuszcza raz na jakiś czas kolekcję wykonaną z materiałów wyprodukowanych z różnych surowców wtórnych, ale co z tego, skoro w ciągu jednego miesiąca tylko dla kobiet wprowadzanych jest nawet kilka kolekcji.

    Dobrze to ujęłaś w podsumowaniu. Trzeba racjonalnie podchodzić do zakupów i być bardziej świadomym konsumentem.

  6. Czasem faktycznie tragedia może doprowadzić do czegoś dobrego ale jak naprawdę działa ta akcja trudno nam ocenić. Zgadzam się z Tobą, że tylko konsumenci mogą mieć jakiś wpływ, tylko czy też jesteśmy świadomi wszystkiego i czy wszytko możemy sprawdzić…

  7. Mi jakoś ciężko uwierzyć w to całe porozumienie. Biorąc pod uwagę, że są to wielkie firmy, koncerny, dla których zysk i liczby muszą się zgadzać, zwyczajnie myślę, że to tylko zagrywka PR.

  8. Obawiam się, że koncerny i tak znajdą sposób, żeby wszystkie nakazy i zalecenia obejść, a jak sie nie da, to odbiją sobie to na robotnikach – zapłaca im mniej w zamian za alarmy przeciwpożarowe zainstalowane w fabrykach. :/
    Co nie znaczy, że mamy nic nie robić – trzeba koniecznie działać!

  9. Podejrzewam, ze z ciuchami H&M jest podobnie, sadzac po metkach made in Bangladesh. Chociaz podejrzewam, ze te drozsze marki robia podobnie, produkuja tam gdzie taniej i tna po kosztach. To smutne…

  10. I tu wpadamy w kolejną pułapkę. Widziałam dokument który to wyjaśniał. Żeby nakleić „made of Poland” wystarczy aby 30% użytych materiałów była Polska, np jeśli do koszuli odszyte są guziki wyprodukowane w Polsce to cała koszula zyskuje miano wyprodukowanej w Polsce. Jeśli to się zmieniło daj mi znać. Nie wiem jak to działa we Francji, poza tym, że to, co jest zrobione tutaj, bez względu na to czy to odzież czy artykuły spożywcze czy inne, są wyraźnie oznakowane i droższe ( co mnie nie dziwi).
    Chciałabym być optymistką, jak Ty, ale jakoś z wielkim trudem mi to przychodzi.
    Pozdrawiam

  11. W mojej opinii LPP odkupiło już winy, zaangażowało się najbardziej z firm które w tym okresie korzystała z usług fabryki. A fundacja Accord zrobiła już sporo dobrego aby polepszyć warunki pracy w Bangladeszu i nie tylko.

  12. Niestety większość przy zakupie kieruje się ceną. To i firmy produkują tam gdzie wyjdzie taniej. Inna sprawa to nie wiem co by było gdyby firmy przestały produkować w tym regionie, gdzie tamtejsi mieszkańcy znaleźliby pracę. Pozostaje mi wierzyć, że faktycznie od tamtej pory sytuacja w fabrykach zmieniła się na lepsze.

  13. Nie podoba mi się wykorzystywanie koncernów odzieżowych dzieci i biednych ludzi, którym płaci się grosze a mają pracować i pracować w fatalnych warunkach dobrze, że o tym napisałaś pozdrawiam

  14. Rzeczywiście, impuls powinien wyjść od konsumentów. Choć ja sama biję się w pierś – kupując ubrania dotychczas się nie zastanawiałam nad tym, gdzie są produkowane i w jakich warunkach.

  15. Niestety światem rządzi pieniądz, a ludzie życie się nie liczy. Światowe marki pokazują nam swoje piękne oblicze, cudowene, pełne przepychu salony i sklepy, ale za tym wszystkim stoi niewolnicza praca w niegodnych człowieka warunkach. Przykre to…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.