Food for skin Cien – balsamy do ciała – recenzja

Nie sposób było przejść obok nich obojętnie – zwłaszcza, że kolorowa i miła dla oka szata graficzna przyciągała wzrok już z daleka. No i te zapewnienia o składnikach pochodzenia naturalnego. Pokusiłam się i ja – na duet do pielęgnacji ciała. Jak wyszło w praktyce?

Serię food for skin cien można znaleźć w każdym Lidlu. Wśród nich są kremy do rąk, płyny micelarne do demakijażu, żele i kremy do twarzy, żele do ciała, i balsamy. Jak zapewnia producent, w każdym z tych kosmetyków znajduje się minimum 90% składników pochodzenia naturalnego. Pokusiłam się o dwa balsamy do pielęgnacji ciała:

Ujędrniające serum booster do ciała – wyszczuplenie z kawą

Producent obiecuje intensywne uelastycznienie i poprawienie wyglądu skóry już po pierwszym użyciu. Balsam (serum) ma ujędrniać, rozprawić się z celulitem, pielęgnować skórę i wyrównać koloryt. Do tego gwarantuje lekką formułę, szybkie wchłanianie, przyjemny zapach i brak tłustej warstwy na skórze.

A ja mówię…

serio?

Czytając opis z opakowania zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem nie pomylono balsamów. Myślałam, że na swojej drodze nie spotkam już nic gorszego niż mus do ciała z organic shop o którym pisałam już wcześniej. Myliłam się. To ujędrniające serum booster do ciała jest koszmarne od pierwszego zapachu. A ten jest mocno chemiczny, nałożony na skórę utrzymuje się przez długi czas. Sam balsam ma żelową konsystencję, którą łatwo rozprowadza się na skórze- po posmarowaniu większość tego typu kosmetyków szybciej lub wolniej, ale się wchłania. A ten uparcie nie chce, pozostawiając na skórze nieprzyjemne uczucie lepkości. To ile nałożysz go na skórę nie ma znaczenia – nawet mała ilość powoduje uczucie tłustego i lepkiego filmu na skórze. Myślałam, że w takim razie będę go nakładała tylko na noc, jednak nie dałam rady- nieprzyjemne uczucie jakie tworzy na skórze kompletnie go dyskwalifikuje zwłaszcza, że działanie ma znikome. Zauważyłam wręcz że lekko wysusza mi skórę…

Kolejny to…

Food for skin Cien Nawilżający balsam do ciała wygładzenie z olejkiem migdałowym

Producent obiecuje długotrwałe nawilżenie, odżywienie i wygładzenie. Do tego ma chronić przed przesuszeniem, redukować uczucie napięcia i ściągnięcia a także przywrócić elastyczność. Tu również mamy zapewnienia o lekkiej formule, szybkim wchłanianiu, przyjemnym zapachu i braku tłustej warstwy na skórze.

A ja mówię…

ulubieńcem tysięcy kobiet to ty nie będziesz…

Zapachem jest zbliżony do wspomnianego wcześniej serum ujędrniającego. Konsystencję ma jednak typowo kremową – fajnie rozprowadza się na skórze i w przeciwieństwie do poprzednika całkiem przyzwoicie się wchłania (choć demonem szybkości nie jest;) A jak z działaniem? Pozostawia uczucie chwilowego nawilżenia, jednak nie powala na kolana. Ot, taki zwykły przeciętniaczek który zapewne zużyję do końca i nie wrócę do niego już nigdy więcej.

Podsumowując…

Food for skin Cien, jeżeli piękne opakowanie tych balsamów będzie Cię kusić, idź alejkę dalej. Nie patrz za siebie i miej poczucie że właśnie nie wydałaś kilkunastu złotych w błoto. Na rynku jest dużo o wiele lepszych produktów do pielęgnacji ciała…

 

35 Replies to “Food for skin Cien – balsamy do ciała – recenzja”

    1. A dla mnie to serum jest najlepsze, absolutnie się nie zgodzę i uważam,że trzeba wypróbować by mieć swoje zdanie,bo każdy jest inny😊 ja polecam!

  1. chyba nigdy nie trafiłam na zadowalający balsam drogeryjny, ale jestem od lat fanką maseł z the body shop, mam sporą kolekcję i używam niemal codziennie

  2. Powiem Ci, że opakowania wyglądają jak z darmowego programu do tworzenia etykiet i grafik Canva. Dla mnie porażka. Fajnie, że się nie skusiłam i dziś dzięki Tobie zaoszczędziłam kilka złotych.

    codziennyuzytek.pl

  3. No proszę, spodziewałam się, że dużo lepiej wypadną :). Ja zbierałam się długo do zakupu kremów do rak, ale jakoś nie było mi po drodze i kupiłam swój ulubiony Yope 🙂

  4. Ja akurat jestem wielką fanką lidlowskich kosmetyków, nie miałam okazji wypróbować wszystkich, ale te które wpadły mi w ręce okazały się perełkami za grosze 🙂 Nie miałam ani jednego, ani drugiego więc nic o nich powiedzieć nie mogę. Mam obecnie krem do rąk, ten marakujowy, bardzo go lubię i zapach mi odpowiada i konsystencja i działanie. Kusiły mnie te kosmetyki jak nie wiem, ale obiecałam sobie że nie kupuję nic nowego dopóki nie zużyję tego co mam. Kupiłam za to maseczki do twarzy z tej serii, bo były po 99gr. Zrobiłam sobie na razie jedną. Producent zalecał trzymanie jej na twarzy 15 minut, wytrzymałam 10. Piekło tak mocno, że zaczęłam bać się o swoją skórę, jednak monitorowałam cały zabieg i koniec końców cera chodź zaczerwieniona, była gładka i wyglądała ok. Muszę jednak to powtórzyć, by upewnić się że maseczka w jakikolwiek sposób działa. Chodź podrażnia, to moja cera szybko się regeneruje i nie uczula, więc mogę testować 😀 świetna recenzja, przykro mi że kosmetyki wypadły tak słabo ale spójrz na pozytywy, już więcej ich nie kupisz 🙂
    Pozdrawiam ciepło ♡

  5. Kupiłam z tej serii tylko maseczki ( jak były w promocji ) – jakoś z ciekawości, by zobaczyć jakie będą efekty ich działania. Pozostałe kosmetyki średnio mnie ciekawiły, ale to pewnie dlatego, że mam w domu swoje zapasy różnych pielęgnacyjnych cudów.

  6. Może źle robię, ale w takich sklepach jak Lidl, Biedronka itp. nie kupuję żadnych kosmetyków. Ba, ja tam w ogóle nie zaglądam. Pozdrawiam Agnieszko. 🙂 .

  7. U mnie królują balsamy Evree. Kiedyś miałam krem do rąk Cien, nie był zły, ale też czterech liter nie urywał. Testowałam też maskę do włosów, która podobno jest taka genialna, ale też nic szczególnego. Cieszy mnie natomiast, że marka Lidla jest nietestowana na zwierzętach, i że podkreślają to w swoich reklamach. Może da to ludziom do myślenia 🙂

  8. Moja sucha skóra już chyba wypróbowała pół marek znajdujących się na drogeryjnych półkach, ostatnio zastanawiałam się właśnie nad tymi balsamami. Teraz wiem, że będę szukać dalej!

  9. Oho! Ja akurat omijam tego typu kosmetyki, bo już nie raz i nie dwa okazywało się, że dostawałam po nich wysypki (AZS w natarciu…), ale tutaj to chyba była tragedia w jednym akcie! 😀 Oby następne kremy lepiej (a może powinnam napisać „jakkolwiek pozytywnie”!) działały! 😉

  10. Byłam ciekawa tego ujędrniającego serum booster do ciała, ale po przeczytaniu twojej recenzji na pewno się nie skuszę. Balsamy muszą dobrze się wchłaniać i nie pozostawiać tłustego i lepiącego filmu na skórze. Pozdrawiam 🙂

  11. A dla mnie ten booster sprawdził się super. Nie odczuwam efektu lepienia, wręcz lepiej się wchłania niż dotychczas mi znane balsamy antycellulitowe lub ujędrniające. Ma fajny efekt rozgrzewania, a nie parzenia lub zamrażania jak Eveline. W połączeniu z jogą i rowerem widzę efekty i robi się taki naturalny drenaż, a nierówności pod skórą się wyrownują. Zastanawiam się czemu jest taki hejt na ten kosmetyk i ogólnie serię tych kosmetyków, bo u mnie sprawdzają się super (oprócz kremu do rąk z różą – nietrafiony zapach), a żel peelingujący do buzi z kokosem to rewelacja (dawno żaden kosmetyk tak nie poprawiał mi cery). Może traktujecie to serum jako balsam nawilżający? A on ma inne funkcje, ktore akurat u mnie się super sprawdzają. Tak więc polecam mimo wszystko przetestować indywidualnie, bo kosmetyk nie jest drogi, ja zapłaciłam około 5 zł na promocji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.