Sekrety urody Babuszki Słowiański elementarz pielęgnacji Raisa Ruder, Susan Campos

Dzisiaj kosmetyczny wtorek a w nim nietypowo- bo nie będzie ani o kremach, ani o maseczkach, ani o perfumach. O książce dzisiaj – lecz…w temacie kosmetycznym. O koreańskiej pielęgnacji słyszała chyba każda z nas – a o słowiańskiej? Nie? To ja Wam dzisiaj trochę opowiem….

Na książę „Sekrety urody Babuszki. Słowiański elementarz pielęgnacji” trafiłam, gdy szukałam czegoś o sławnej książce o koreańskiej pielęgnacji. Ta ostatnia niespecjalnie podeszła mi do gustu. Pisałam Wam o tym w tej recenzji. „Sekrety urody Babuszki” z miejsca podbiły moje serducho. Dlaczego?

Książka jest przepięknie wydana i ma inspirujące wnętrze. Napisana może bez polotu czy humoru, aż kipi od gotowych przepisów na wszystkie etapy pielęgnacji.  Włosy, twarz, problematyczna skóra pod oczami, ogólne nawilżenie, domowe SPA…  Przypomina lekko książkę kucharską. Składniki domowych kosmetyków które proponuje autorka tej publikacji znajdziemy w każdej kuchni. Jogurt naturalny, oliwa, jajka, cytrusy, avokado czy olej – ma przecież każda z nas…

Ta książka jest w sumie dowodem na to, że nie potrzeba drogich kremów, masek czy innych specyfików, aby dbać o siebie. Niekoniecznie musimy również wydawać na nie tysiące złotych. Podejrzewam że wielbicielki szybkich kosmetycznych efektów wstawią tą książkę między bajki. Jednak te z Was które lubią naturalną pielęgnację, polubią się z nią.

Zdaję sobie również sprawę z faktu, że nie każdy lubi babrać się w kuchni robiąc własny tonik czy maseczkę. Sama doskonale wiem i czasem idę na łatwiznę – gotowe kosmetyki są wszak takie wygodne w użyciu! Czasem jednak warto się trochę namęczyć – efekty są naprawdę dobre.

Po skończeniu tej lektury wzięłam zeszyt i spisałam sobie kilka przepisów które z powodzeniem stosuję w cotygodniowej pielęgnacji. Może nie wszystko mnie przekonuje – nie będę mieliła skorupek z orzecha aby zrobić peeling /skoro mam tyle kawy;)))/, ale maseczka z żółtka i oliwy na włosy lub maseczka z jogurtu naturalnego na skórę…daje radę:D

I jeszcze jedna uwaga której nie mogłam przemilczeć – autorka „Koreańskiej pielęgnacji” pisząc swoją książkę stworzyła marketingowy majstersztyk – do wieloetapowej pielęgnacji dopisała całą historię i…gładko wplotła kosmetyki które można (oczywiście) kupić na jej stronie. Autorki „Sekretów urody…” również tłumaczy co i jak z naszą skórą – jednak nie namawia nas na śluz ślimaka czy płatki pod oczy – ona daje gotową receptę na to, jak coś o podobnym działaniu można wyczarować w swojej własnej kuchni…. i za to wielki szacun:)

 

101 Replies to “Sekrety urody Babuszki Słowiański elementarz pielęgnacji Raisa Ruder, Susan Campos”

  1. Pierwszy raz widzę taką książkę i chętnie bym ją przeczytała, uwielbiam czytać książki o pielęgnacji, zawsze można czegoś nowego się dowiedzieć i przetestować naturalne kosmetyki 😉

  2. Bardzo ciekawa pozycja, właśnie coś co pokazuje, że możemy wykorzystać własne produkty, które mamy pod ręką. Chętnie bym przeczytała ;).

  3. Podoba mi się ta książka, chętnie zabawię się w producenta swoich kosmetyków. Zaraz szukam tej książki.
    Pozdrawiam i dziękuję za podpowiedź:))

  4. Właśnie takie książki cenię i domowe sposoby na różne problemy. Nasze babcie wiedziały jak sobie radzić! A teraz sięgamy po gotowe, „bo drogie to musi być dobre”!!!

  5. Pamiętam, że taką maseczkę na twarz robiła koleżanka ze stancji 😀 Ja nigdy w temat się nie zagłębiałam, więc może warto kiedyś sięgnąć po taką książkę 😉 Pewnie sporo by mnie zaskoczyło 😉

  6. Ciekawa propozycja. To dobrze,że coraz więcej osób docenia naturę i stosuje ją do pilęgnacji .
    Pozdrawiam:)

  7. No trzeba przyznać, że o słowiańskiej pielęgnacji to rzeczywiście nie słyszałam 😀
    Ale fajnie, że powstała książka 🙂
    Miło, że były też przepisy DIY. Miłego testowania 🙂

  8. Takie naturalne kosmetyki są świetne. Ja osobiście je uwielbiam. Książka bardzo mnie zainteresowała, więc sama chyba ją zakupię.

  9. Chyba trafiłam w dobre miejsce, bo dosłownie przed chwilką zalałam sobie pyszną kawkę 🙂 Fajnie, że obyło się bez marketingowych wkrętów. Ja od dawna obiecuję sobie, że przerzucę się na naturalne metody pielęgnacji, bo to i zdrowe i ekologiczne, ale jak dotąd, lenistwo i brak czasu niestety wygrywają…

  10. Lubię takie książki, bo wiele się można z nich ciekawego dowiedzieć. Często nie zauważamy takich książek na półce, a to czasami kompedia wiedzy, które można wykorzystać w codziennym życiu 🙂
    Pozdrawiam

  11. Na książkę o koreańskiej pielęgnacji się nie skusiłam, za to „Azjatycka pielęgnacja po polsku” i babuszka do mnie przemawiają, jestem Słowianką, a nie Koreanką 😉

  12. Pierwszy raz słyszę o tej książce, ale przyznam, że podoba mi się pomysł. Bardzo lubimy pędzić za egzotyczną tajemną wiedzą. Wierzymy w odchudzającą moc egzotycznych ziół i nasion, a nie pamiętamy o pokrzywie czy siemieniu lnianym. To samo z kosmetykami ściągamy drogie marki z zagranicy, zapominając, że w Polsce marki też mają wiele atrakcyjnych produktów. Ciekawi mnie ta książka, możliwe, że mamy wiele słowiańskich mądrości, które powinnyśmy pielęgnować!

  13. a ja nie mam ani jednej takiej książki jeszcze, chociaż mam listę takich wymarzonych książek z domowymi kosmetykami 🙂 O tej książce słyszałam i jestem bardzo ciekawa przepisów 🙂

  14. Trafiłaś w me gusta. Do mnie ani trochę nie przemawia koreańska pielęgnacja. „Słowiańska” brzmi o wiele lepiej. Nigdy nie słyszałam o tej książce. Na pewno zapamiętam. Jestem zdecydowaną fanką naturalnej i minimalistycznej kosmetyczki. Zdecydowanie wolę zrobić swój kosmetyk za grosze niż wydać mnóstwo kasy na chemię (w najgorszym wypadku) i nie mieć pewności co do działania i składu.

  15. Rzeczywiście o sekretach urody koreanek słyszałam, a tej propozycji nie widziałam jeszcze nigdzie!

    Dziękuję za odwiedziny i przepraszam za opóźnienia, od teraz mam nadzieję już odpisuję na bieżąco ;*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.